~Diana
Tata powiedział, że ofiara gwałtu sama sobie jest winna. Jego zdaniem to kobieta prowokuje sprawcę do takiego zachowania.
Wiedziałam, że
to moja wina. Nie powinnam iść na imprezę w krótkiej spódniczce i obcisłej
bluzce, a także wracać sama do domu. Kiedy w lipcu wychodziłam wieczorem z
domu, tata upomniał mnie o ubranie. Przypomniał też, żebym przed wyjściem z
klubu zadzwoniła po mojego kierowcę, Bartka. Ale ja, oczywiście, musiałam
zrobić po swojemu.
Gdybym
posłuchała taty, nigdy nie spotkałabym tego obrzydliwego starucha.
Od tamtej
feralnej nocy nie wychodziłam na imprezy. Właściwie, to zupełnie zrezygnowałam
z życia towarzyskiego. Całe wakacje spędziłam w zaciszu własnego domu i ogrodu,
bez żadnego kontaktu z przyjaciółmi. Zawsze gdy dzwonili miałam „ważniejsze
sprawy”. Nic dziwnego, że kiedy pierwszego września wróciłam do szkoły, nikt
nawet mnie nie przywitał.
Stałam pod salą
pośród dwudziestu siedmiu innych osób. Nie byli dla mnie obcy, ale też nie
bliscy. Właściwie, byli mi całkowicie obojętni. Nikogo z nich nie obchodziło,
że dusza towarzystwa, jaką byłam w poprzednim semestrze, stoi z boku wpatrzona
w ziemię. Nawet moja najlepsza przyjaciółka wolała chichotać pod oknem i
posyłać tęskne spojrzenia przechodzącym chłopakom, niż podejść i spytać, co u
mnie.
Nie mówię, że
bym jej powiedziała, bo nie zrobiłabym tego. Ale przynajmniej wiedziałabym, że
chociaż jednej osobie moje cierpienie nie jest obojętne.
Stałam się
jedną z trzech osób w klasie, które nikogo nie obchodziły. Nagle spadłam z
pierwszego miejsca towarzyskiej listy na ostatnie. Zupełnie jak Konstanty,
który zachowywał się jakby chodził do podstawówki: nosił śniadaniówkę z
Atomówkami, czytał Harry’ego Pottera i próbował nawiązywać z resztą klasy
konwersacje na temat najnowszego odcinka japońskiej bajki, o której żaden
normalny uczeń liceum nie słyszał. Byłam odsunięta jak Marcin, który choć
przystojny i całkiem normalny, nie chciał mieć nic wspólnego z resztą
licealnego społeczeństwa i któremu nigdy nawet nie przyszłoby na myśl, żeby
zniżyć się do naszego poziomu i wdać się w jakąkolwiek rozmowę.
Nikomu nie
powiedziałam o tym, co mnie spotkało, bo i po co… Czy ktoś cofnąłby czas? Czy
ktoś dorwałby tego nachalnego starucha i wymierzył mu odpowiednią karę? Wątpię…
Opowiadając o tym tylko narobiłabym sobie wstydu. Nie chciałam stać się dla
nich wszystkich równie brudna jak dla siebie.
Od lipca
bezustannie usiłowałam wmówić sobie, że to nie była moja wina. Chciałam
zapomnieć, tłumacząc sobie, że to mogła być każda. Bezcelowo, dzień w dzień,
próbowałam na nowo zaakceptować swoje odbicie w lustrze, wybaczyć samej sobie.
Nie potrafiłam…
Odczekałam aż
cała klasa wejdzie do sali. Przepuściłam w drzwiach nawet Konstantego, który z
uśmiechem przedszkolaka pognał do środka. Włożyłam ręce do kieszeni szerokiej
szarej bluzy, po czym zgarbiłam się i weszłam do środka.
Od razu
poczułam na sobie spojrzenia innych, a do moich uszu dobiegły szepty. „Patrzcie
jak się ubrała!”, „To na pewno Diana?”. Westchnęłam. Mieli absolutną rację.
Dawne szpilki, obcisłe rurki i kobiece bluzeczki z najmodniejszych sklepów
zastąpiłam zwykłymi workowatymi bluzami i nijakimi tanimi spodniami. Zwykle
idealnie ułożone brązowe włosy teraz były spięte w niezdarny kucyk, a
perfekcyjny makijaż ograniczyłam do minimum. Nie chciałam więcej kusić losu…
Zajęłam swoje
stare miejsce w trzeciej ławce pod oknem, tuż przy Natalii. Przyjaźniłyśmy się
od podstawówki, zawsze siedziałyśmy razem. Rozumiałyśmy się bez słów.
Wystarczyła jedna noc, żeby wszystko się zmieniło.
– Wyglądasz
okropnie! – rzuciła siedząca w drugiej ławce Sandra.
Nie
odpowiedziałam. Wbiłam wzrok w ławkę, starając się nie pokazywać smutku.
– Wiecie, w
Kołobrzegu poznałam super faceta… – wtrąciła Natalia, zupełnie jakby chciała w
ten sposób oderwać dziewczyny od zainteresowania moją osobą.
Natychmiast
została zalana potokiem pytań o tajemniczego chłopaka, a ja przeniosłam wzrok
na nią i udawałam, że ta historia mnie zainteresowała. W rzeczywistości miałam
gdzieś to, że całowała się z nim na plaży. Kiedy opowieść zaczęła nabierać
rumieńców poczułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła. Seks, pocałunki,
nagość… Przed oczami stanęły mi sceny z tamtego lipcowego wieczoru. Zrobiło mi
się niedobrze, a oczy zapiekły od napływających łez.
– Gówno mnie
obchodzi, że zeszmaciłaś się z jakimś przypadkowym gościem – warknęłam
nieprzytomnie.
Dziewczyny
wymieniły zdziwione spojrzenia. Sama nie wierzyłam w to, co powiedziałam.
Po powrocie do
domu chciałam jak najszybciej zniknąć w swoim pokoju. Nie miałam ochoty rozmawiać
z rodzicami, pomagać mamie przy obiedzie. Wiedziałam, że muszę, ale nie
chciałam. Odetchnęłam z ulgą kiedy udało mi się przemknąć na górę i
bezszelestnie zaszyć pod kołdrą.
Od lipca bardzo
często siadałam na parapecie i, okryta kołdrą, obserwowałam z góry ulicę.
Właściwie to tylko patrzyłam na przechodzących ludzi i zastanawiałam się, czy
którekolwiek z nich przeżyło to, co ja. Nikomu nie życzyłam takiego cierpienia
i upokorzenia.
– Di? Już
wróciłaś?
– Tak, mamo…
W odbiciu w
szybie widziałam, jak spogląda w stronę wiszącej na szafie nowej białej bluzki
z bufkami. Kupiła mi ją specjalnie na rozpoczęcie roku szkolnego. Wiedziała, że
mi się spodoba. I naprawdę, podobała mi się. Tyle, że nie byłam w stanie jej
założyć. Była elegancka, ale mimo to młodzieżowa i modna. Idealnie pasowałaby
do niej ołówkowa spódnica z wysokim stanem i szpilki na platformie z odkrytymi
palcami. Nie mogłam sobie pozwolić na taki ubiór…
– Zaraz zejdę
pomóc przy obiedzie – rzuciłam, podciągając kołdrę pod szyję.
– Nie musisz… Ale
powiedz mi, co się z tobą ostatnio dzieje.
Westchnęłam.
Nie mogłam jej powiedzieć, że nie jestem dziewicą: mimo tego, że straciłam
cnotę nie z własnej woli, to rodzice z pewnością wściekliby się. To było wbrew
wszelkim zasadom obowiązującym w naszym domu.
– Nic, ja… Martwię
się nadchodzącą maturą. To wszystko.
Mama pokiwała
głową i wyszła z pokoju.
Tak bardzo
chciałam jej powiedzieć… wyżalić się, wysłuchać jej mądrych rad. Nie mogłam.
Bałam się usłyszeć od własnej matki, że zhańbiłam się na własne życzenie.
Mama od
kilkunastu lat działała w przykościelnym kółku pań domu. Co tydzień spotykała
się z innymi gospodyniami i księdzem, by porozmawiać o życiu rodzinnym,
problemach, wymienić się spostrzeżeniami i poradami. Młody wikary cały czas
wpajał im zasady życia rodzinnego w zgodzie z Bogiem, mówił jak radzić sobie z
problemami i jak wychowywać dzieci, żeby wyrosły na porządnych chrześcijan. W
sumie, były to całkiem rozsądne rzeczy. Mama nieraz mówiła, że ksiądz Wojciech
doradzał jakiejś pani, jak ma pomóc uzależnionemu synowi, albo innej, co ma
zrobić, żeby uniknąć kłótni z mężem. Nigdy jednak nie wspominali o ofiarach
gwałtu…
Kiedy następnego dnia weszłam do sali od
języka polskiego moje miejsce było już zajęte. Dziewczyny poprzysiadały się
tak, że wolne krzesła pozostały jedynie obok Konstantego i Marcina. Mogłam się
tego spodziewać, po tym co powiedziałam na rozpoczęciu roku. Wszystkie mnie
znienawidziły.
Posłałam
Konstantemu proszące spojrzenie. Zdecydowanie wolałam usiąść obok niego w
trzeciej ławce niż w ostatniej z Marcinem, bo najzwyczajniej w świecie nie
widziałam z daleka. Moje nadzieje legły w gruzach, gdy chudzielec w
powyginanych okularach z impetem rzucił plecak na wolne krzesło.
Powlokłam się w
stronę ostatniej ławki, usiłując zignorować obserwujących mnie kolegów z klasy
i uśmiechające się złośliwie dziewczyny. Marcin nawet nie zauważył, kiedy
podeszłam do jego ławki. Opierał głowę na rękach, wpatrując się w blat ławki.
Przygryzał wargę, wyglądał na zdenerwowanego. Odniosłam wrażenie, że to przeze
mnie, bo kiedy postawiłam torebkę na ławce, poruszył się niespokojnie.
– Mogę… –
zaczęłam cicho.
Nie
odpowiedział. Zamiast tego podniósł się gwałtownie z krzesła i wybiegł z sali.
– Głupi ćpun… –
mruknął siedzący niedaleko Karol.
Usiadłam na
wolnym miejscu i westchnęłam.
Świetnie… Jakby moich problemów było mało, od teraz miałam na
większości lekcji współpracować z narkomanem...
Cudny rozdział! Bardzo żal mi tej dziewczyny. Zastanawiam się czemu nie powie tego rodzicom? Byłoby jej łatwiej, miałaby się komu wygadać. Z jednej strony może i to jej wina, że doszło do tego gwałtu, ale wydaje mi się, że na imprezy chodzi się w takich ciuchach. To raczej wina mężczyzny, który nie mógł zatrzymać sowich emocji, pożądania. Przykra sprawa. Czuję, że to opowiadanie osiągnie sukces. Mam nadzieję, że je skończysz. :)
OdpowiedzUsuńTe dziewczyny z klasy też jakieś dziwne. Ale na miejscu bohaterki też bym im nic nie powiedziała. Naprawdę mi jej żal. Czuć obrzydzenie do samej siebie to naprawdę nic miłego. Udało ci się opisać jej uczucia, bo w pewnym momencie zebrało mi się na łzy. Czekam niecierpliwie na kolejny.
Pozdrawiam i życzę weny! :*
Bardzo ale to bardzo zaskoczyło mnie i poruszyło to opowiadanie a właściwie jego pierwszy rozdział.
OdpowiedzUsuńSzczególnie szkoda mi się zrobiło tej dziewczyny.
Zagubiona, osamotniona nie mająca znikąd pomocy a przyjaciele ze szkolnej ławy odwrócili się od niej.
wspaniale przedstawiłaś jej samą historię i to co musiała czuć.
Nic dziwnego też, że nie powiedziała nic swoim rodzicom.
zwłaszcza znając beznadziejne zdanie ojca w tej sprawie.
Ogółem zachwyciłas mnie na tyle, że z przyjemnością zostanę Twoją czytelniczka.
Powiadom mnie na http://niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com o kolejnym rozdziale.
z przyjemnością zagoszczę tu na dłużej.
Diana, Diana, Diana… szkoda jej, żadna dziewczyna/kobieta nie powinna doświadczyć czegoś tak potwornego. Takich facetów to powinno się… spalić na stosie (plus jeszcze jakieś tortury, ale zachowam to dla siebie..). w sumie będąc na jej miejscu chyba także nikomu bym o tym nie mówiła. Gwałt dla kobiety jest uwłaczaniem jej godności, a mówienie o tym jest cholernie trudne.. mam jednak nadzieję, że Diana znajdzie osobę, której będzie umiała się wygadać i nie będzie się tego bała.. Ten Marcin mnie zaintrygował..
OdpowiedzUsuńBiedna dziewczyna - została skrzywdzona i nikt nawet nie przejmuje się jej losem. To nie jej wina, że jakiś facet się nad nią znęcał. Z drugiej strony powinna szukać jakiegoś wsparcia, a nie tak od razu się poddawać, to straszne pogrążać się w coraz większej depresji. Mam nadzieję, że postawisz na jej drodze kogoś życzliwego, bo bardzo mi jej szkoda.
OdpowiedzUsuńPo After Dark spodziewałam się również fantastyki, ale mile mnie zaskoczyłaś. To opowiadanie ma w sobie pewną głębię i zastanawia mnie jak to dalej poprowadzisz. Pozostaje mi tylko życzyć weny:)
Pozdrawiam
Mój Boże ! To jest genialne ! Swietnie opisalas uczucia bohaterki. Czytałam to i czułam to co ona. Naprawdę świetne ! Ciekawi mnie, co bedzie dalej z Dianą. Czy komuś o tym powie i w ogole... No cóż, czekam na następny rozdział ( cierpiac-w-samotnosci.blogspot.com) :D
OdpowiedzUsuńświetnie napisane.
OdpowiedzUsuńKONKURS na moim blogu! Do wygrania zegarki i bransoletki, zachęcam do wzięcia udziału :)
Świetny rozdział, żal mi Diany.. tyle przeszła. Nic dziwnego, że się tak zachowuje. Martwię się o nią. To niesprawiedliwe przecież, że się od niej oddalili... smutne jacy ludzie potrafią być dwulicowi. Masz rewelacyjny pomysł, opowiadanie wciąga fantastycznie! Życze weny ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na NN
pozdrawiam,
Is.
Świetne, jestem naprawdę pod wrażeniem :) MIałam w planach przeczytać to szybicej, ale jakoś nie miałam czasu - lekcji dużo :) Ale podoba mi się pomysł - w końcu mam dobrą odskocznię od fantastyki, którą, mimo że lubię czytać, to pisać nie umiem i jest jej jużpo praostu wszędzie za dużo. :D Diana wzbudza pewien rodzaj współczucia, ale coś mi w niej nie pasuje. Nie wiem, czy to taka osobista niechęć do użalania się nad sobą(rozumiem położenie bohaterki, ale po paru miesiącach powinna się jako tako pozbierać, przynajmniej pozornie), czy może brakuje mi czegoś innego. Znaczy... Nie wiem, pewnego rodzaju tajemniczości. nie wiem, teraz to już hipokryzja, bo ja u mnie w książce sama mam postać, która nie umie sobie poradzić z problemem (pomińmy fakt, żę sama też taka jestem :D). Pewnie przesadzam, mam do tego tendencję :P
OdpowiedzUsuńPamiętaj o dobrej charakteryzacji bohaterów :))
Czekam (z niecierpliwością) na kolejną notkę i zapraszam do siebie :) póki co mam 3 rozdziały, ale wydaje mi się, że możę ci się spodobać - wydaje mi się, że piszemy podobnie :)
www.i-am-a-stupid-princess.bloog.pl
Wróciłam i nadrobiłam zaległości. Szkoda mi Diany - nawet sobie nie umiem wyobrazić jak może czuć się zgwałcona dziewczyna z biegiem dni, a Tobie udało się to świetnie opisać. Szokujące było to, że nie powiedziała nic rodzicom. Rozumiem, że upokarzające, ale po tygodniu moi rodzice kapnęliby się, że coś ze mną nie tak o.O "Gówno mnie obchodzi, że zeszmaciłaś się z jakimś przypadkowym gościem" - świetne zdanie :D
OdpowiedzUsuń